Chińczycy na drogach i ulicach

METRO

Większość mieszkańców miast korzysta z dobrze zorganizowanej komunikacji publicznej. Wiele dużych miast ma metro lub inny rodzaj szybkiej kolei miejskiej. Metro w Szanghaju jest największe na świecie - 17 linii o łącznej długości 704km i ponad 400 stacji. Korzysta z niego około 10 mln ludzi dziennie (w Szanghaju mieszka ponad 27 mln). Władze miasta chwalą się, że z każdego miejsca w mieście do metra można dotrzeć pieszo w maksymalnie 20 min (średnio: 10 min). Metro w Pekinie ma 20 linii i 693km - jest drugie pod względem długości na świecie. Dodatkowo jest bardzo nowoczesne - przy okazji przygotowań do IO w 2008r. nie tylko je rozbudowano (o 200 km) ale też unowocześniono: zmodernizowano stare trakcje, a większość taboru wymieniono na nowoczesne, klimatyzowane składy. W budowie jest ponad 300km nowych linii - do 2021r. łączna długość ma osiągnąć 999km. Sądząc po obecnych postępach nie powinno być z tym problemu. Metro w Warszawie ma ledwie 35km długości.

JEDNOŚLADY

Po 2010 r. tradycyjne od dziesięcioleci w chińskich miastach rowery zostały niemal całkowicie wyparte przez skutery. Jednak 2 lata przed naszą wycieczką (2016-2017) pojawiła się ponownie moda na rowery, a wiele miast zainwestowało w publiczne rowery miejskie. Nie zostawia się ich na stacjach parkingowych, tylko gdzie popadnie. Mają własną blokadę, zdejmowaną przy użyciu aplikacji na smartfonie. Można je więc zostawiać gdzie się chce, ale czasem powoduje to zatory na chodnikach przy skrzyżowaniach. Niemniej jest to bardzo wygodne. I tanie - wypożyczenie na dzień kosztuje kilka yuanów - ok. 2 złote, a płaci się przez smartfona. Widocznym znakiem, że moda chwyciła, był paraliż nabrzeża w mieście Shenzhen, gdzie w chińskie święto zmarłych w kwietniu 2017 r. w korku utknęło 10 tys. rowerzystów. Ostatecznie porzucone, służby miejskie musiały uprzątać przez kilka kolejnych dni. W tym samym roku odnotowano 70 mln przejazdów dziennie w całym kraju – odczuły to całe miasta. W centrach niektórych ubyło samochodów, liczba przejazdów autami zmniejszyła się tam o 7%. Niestety pomysł nie do końca się sprawdził. Rowery były tanie, więc nikt o nie nie dbał, nie naprawiał - wielkie ilości po roku czy dwóch eksploatacji trafiły na złomowiska - dedykowane specjalnie dla rowerów. Często dzikie, bo mieszkańcy porzucali je w wygodnych dla siebie miejscach (np. przy stacjach metra) i stopniowo robiło się z nich rowerowe cmentarzysko. Zaczęły się upadki firm wypożyczających... nie wiadomo jak to będzie z nimi dalej, bo bogacących się mieszkańców kuszą alternatywne skutery i auta.

Gdy przyszła ponownie moda na rowery miejskie, skutery znalazły się chwilowo w odwrocie. Ale pomogły im nowoczesne rozwiązania technologiczne. Wielu mieszkańców miast znowu jeździ skuterami, ale już coraz rzadziej takimi, które kilka lat temu niemal całkowicie wyparły tradycyjne rowery. Obecnie są to skutery elektryczne - ciche i ekologiczne (w Szanghaju stanowią 99% wszystkich skuterów, w Pekinie niewiele mniej). Nazywane są „cichą śmiercią” - poruszają się z dużymi prędkościami po ścieżkach dla jednośladów, a często również po chodnikach. Prawie bezszelestnie, a po zmierzchu bez świateł, żeby oszczędzać zasilanie. Nie ustępują pieszym, tylko na nich przeraźliwie trąbią. To spore zagrożenie, zwłaszcza dla nieprzywykłych do tego turystów. Problem z długim, wielogodzinnym ładowaniem rozwiązano częściowo, tworząc konstrukcje z wymiennym akumulatorem - jeden z nich przez cały dzień ładuje się i potem szybko wymienia za rozładowany.

SAMOCHODY

Do 1994 roku władze nie pozwalały na posiadanie prywatnych samochodów! Boom na samochody w Chinach zaczął się więc dopiero kilkanaście lat temu, na początku obecnego stulecia. W latach 2000–2010 liczba samochodów wzrosła tam dwudziestokrotnie, przekraczając 80 mln. Przez kolejne 10 lat liczba ta „tylko” podwoiła się. W 2020 r. zarejestrowanych było ponad 150 milionów aut (i drugie tyle motocykli i skuterów) w tym ponad 2,5 mln aut elektrycznych - najwięcej na Świecie. Obecnie rocznie przybywa 20-25 mln samochodów. Po ulicach miast jeździ wiele nowych, zachodnich aut (głównie europejskich i japońskich). Jednak zdecydowaną większość stanowią marki chińskie. Samochody te do złudzenia przypominają zachodnie odpowiedniki. Mając u siebie montownie zachodnich koncernów samochodowych, Chińczycy w okresach przestoju linii produkcyjnych rozbierali je na części i dokumentowali, żeby potem w innym miejsu wybudować własne fabryki. Aby uniknąć oskarżeń o kradzież pomysłów, chińskie wersje są nieco zmodyfikowane: czasem ciut dłuższe lub krótsze, o nieco innej krzywiźnie nadwozia itp. Być może są one mniej trwałe, niż zachodnie pierwowzory, ale nawet 2-3 krotnie tańsze. Użytkownicy aut nie mogą pochwalić się długim stażem za kółkiem, więc ogólnie Chińczycy są słabymi kierowcami. Wymuszanie pierwszeństwa przy zmianie pasa i nieustępowanie pieszym na przejściach (nawet jak ci mają zielone światło) to najczęstsze przewinienia. Inaczej niż w kulturze zachodniej, tu pieszy na drodze nie ma żadnych praw i musi mieć oczy dookoła głowy. Za rozjechanie „białego” na pasach jest chyba większa kara, bo nas czasem kierowcy przepuszczali. Na szczęście Chińczycy są dość spokojni za kierownicą, co w sytuacji częstej jazdy w korkach jest przydatną cechą. Prawo jazdy można dość łatwo zrobić, ale jak komuś „nie idzie”, to może to zająć sporo czasu (robi się do skutku) i jeszcze niedawno nie był drogie - kosztowało około 1000 yuanów - to mniej niż w Polsce. Jednak w ostatnich latach szybko przybywa aut i potencjalnych kierowców (nawet 20 mln rocznie), więc ceny sięgają już (2020 r.) 5-6 tys. yuanów ($900-$1000). Nie ma też w Chinach plagi „elek” blokujących ruch - kursy robi się poza ulicami, a egzamin praktyczny na zamkniętych czasowo przez policję fragmentach ulic - właściwie sprawdza się tylko podstawy kierowania i parkowania.

Chińskie marki są tanie, kurs prawa jazdy mimo podwyżek też nie jest bardzo drogi, ale bardzo kosztowne są tablice rejestracyjne wielkich metropolii: Pekinu a zwłaszcza Szanghaju - kosztują (w przeliczeniu) tysiące dolarów i ciągle drożeją. A to dlatego, że niektóre drogi i obszary śródmieścia są zarezerwowane do wyłącznego użytku mieszkańców metropolii. Właściciele obcych rejestracji nie ryzykują jazdy po takich drogach, bo skuteczność wyłapywania takich intruzów przez systemy kamer jest bardzo wysoka. Wzrost liczby aut doprowadził jednak do tego, że obecnie od ręki można kupić tylko zielone rejestracje do samochodu elektrycznego lub hybrydy (dostając często premię od państwa). A rejestracje tradycyjne (niebieskie) zanim się kupi trzeba wylosować w loterii, bo jest więcej chętnych niż miasto chce wydać. Rosnąca liczba aut stanowi też wyzwanie dla parkingów przy blokach. Jest mało miejsc wokół nich, głównie w podziemnych kondygnacjach, ale dla 30-piętrowego wieżowca to zbyt mało. W Szanghaju buduje się już bloki, w których miejsce parkingowe jest na każdym piętrze obok mieszkania, a samochód dociera tam specjalną windą.

Od samochodów nie ma odwrotu, jest ich w miastach coraz więcej, korki są na porządku dziennym. Dobre korki to takie, które się przemieszczają, choć powoli. Najgorzej jak się utknie w takim, gdzie się głównie stoi. Nowe miasta projektuje się od razu z szerokimi arteriami po 3, 4 i więcej pasów w każdą stronę. Ale w starych miastach jest z tym kłopot. Np. w Pekinie szerokie wielopasowe arterie powstają w miejsce wyburzanych starych domów. Przy okazji przygotowań do IO 2008 powstało wiele szerokich arterii. Ale w Szanghaju nie ma takiej możliwości - ze względu na otoczenie wodą (rzeki, kanały, morze) i istniejącą już gęstą zabudową, drogi nie mogą się rozbudowywać w poziomie. Arterie rozbudowują się więc w pionie. Kiedy nawet szeroka arteria z 3 czy 4 pasami w każdą stronę zaczyna być niewystarczająca, na wysokich filarach dobudowuje się górne jezdnie, często o takiej samej liczbie pasów. Takie estakady ciągną się przez centra metropolii całymi kilometrami. Z reguły z górnego „szybszego” poziomu mogą korzystać auta z rejestracją lokalną - obce zapłacą mandat. Skrzyżowania takich arterii mają nawet 5 poziomów - z najwyższego nawet rosnące w dole drzewa wydają się małe. Skala takich dróg i skrzyżowań jest dla Polaków niewyobrażalna, a i mieszkańcy miast zachodniej Europy mogą mieć w Chinach kompleksy. I co bardzo charakterystyczne - wzdłuż większości dróg, czy to lokalnych czy szerokich arterii posadzone są kwiaty w donicach (np. mocowanych wzdłuż barier drogowych oddzielających jezdnie i chodniki). Podlewa się je prosto - samochodem z armatką wodną, podobną do takiej, jakimi naśnieżane są u nas stoki narciarskie. Za jednym przejazdem taki pojazd zmoczy i całą szeroką jezdnię i zieleń wzdłuż niej.

I jeszcze dwie ciekawostki dotyczące obcokrajowców: Nie wjedzie się do Chin samochodem z zagraniczną rejestracją. Nie są też uznawane zagraniczne prawa jazdy - trzeba przejść skomplikowaną procedurę administracyjną uzyskania lokalnego prawa jazdy, zakończoną egzaminem teoretycznym przed komputerem (na szczęście można wybrać język angielski). Ale to tylko przywilej obcokrajowców mających wizę na min. 3-miesięczny czas pobytu, chyba że coś się ostatnio zmieniło...

wstecz dalej