System emerytalny

W Chinach nie ma systemu emerytalnego, który obejmowałby całe społeczeństwo. W najlepszej sytuacji są członkowie partii komunistycznej, pracujący w państwowych zakładach i urzędach - już po 10 latach nabywają prawo do emerytury i to bez konieczności płacenia składek. Ale to tylko niewielka garstka wybrańców - do partii może należeć niecałe 90 mln członków - to ok. 6% społeczeństwa. Na wsiach istnieją programy emerytalne (emerytury wiejskie) zarządzane przez samorządy, oparte na dobrowolnym płaceniu składek - wyłącznie przez objętych tym systemem, stąd niewiele osób jest nim zainteresowana - szacuje się, że uczestniczy w nim nie więcej niż 8-9% ludności wiejskiej. Dla obywateli miast też teoretycznie istnieje dobrowolny system oparty na składkach płaconych zarówno przez pracownika, jak i pracodawcę (emerytury miejskie). Ale i tu zainteresowanie nim nie jest duże - zdecydowana większość pracowników woli otrzymywać wyższe pensje, a nie odkładać na emeryturę. Sprawę komplikuje dodatkowo migracja ludności ze wsi do miast - składki uzbierane na wsi nie przechodzą z obywatelem. A migrujący pracownicy często nie mają formalnych umów o pracę. Emerytury wiejskie i miejskie są też nawet 3x mniejsze niż państwowe, dla wybrańców.

Na emeryturę przechodzi się w wieku 60 lat (mężczyźni) lub od 50 do 55 (kobiety), ale w praktyce prawo do emerytur ma niewielka część społeczeństwa. Władze w Pekinie zdają sobie sprawę z tego problemu i podobno „pracują nad jego rozwiązaniem”. A co obecnie z resztą? Ci, co mogą pracować, często pracują do śmierci, na mniej wymagających posadach np. utrzymanie czystości na ulicach, sprawdzanie biletów, pilnowanie porządku itp. Państwo ich w tym wspomaga utrzymując wiele zbędnych, z naszego punktu widzenia, posad. Przykładowo wstępy do obiektów wymagające biletów - jest automatyczna bramka, która otwiera się po zeskanowaniu biletu. Na zachodzie działała by bezobsługowo. W Chinach przy takiej bramce stoją zwykle dwie starsze osoby, w uniformach, pobierają od zwiedzających bilet, skanują i oddają z powrotem. Albo jaskrawo ubrani i wyposażeni w chorągiewki „porządkowi” na przystankach w centrach metropolii, organizujący wsiadanie i wysiadanie z autobusów miejskich. Co kilkaset metrów, czasem nawet gęściej, spotykaliśmy na ulicy osoby dbające o czystość - zamiatające albo spłukujące wodą chodniki i ścieżki rowerowe. Oczywiście nie jest bezproduktywne - chińskie ulice dzięki temu lśnią czystością, ale w innych częściach świata uznano by to za nieopłacalne. Takich przykładów sztucznie utrzymywanych miejsc pracy widać w Chinach na każdym kroku wiele. W Chinach pracuje się od zmierzchu do świtu (przeważnie z przerwą na lunch i drzemkę przy stanowisku pracy), sześć do siedmiu dni w tygodniu. Praca to życie, bez pracy człowiek jest tam nikim.

A co z tymi, którzy nie mogą już pracować? Z reguły są na utrzymaniu dzieci, które są do tego prawnie zobowiązane. Ale w sytuacji, gdzie większość rodzin ma jedno dziecko, utrzymanie przez nie rodziców nie jest łatwe. Niektórzy seniorzy żyją też z oszczędności trzymanych „w skarpecie”. Problem z zabezpieczeniem emerytalnym z roku na rok będzie się pogarszał - szacuje się, że za 20-30 lat 1/3 społeczeństwa będzie w wieku poprodukcyjnym. Bezrobocie jest bardzo małe, nie przekracza 1%, a bezrobotni nie mają żadnych zasiłków - muszą polegać na wsparciu krewnych, stąd też bycie bezrobotnym równa się „utracie twarzy” (zhańbieniu).

wstecz dalej