Turystyka w Chinach. Garść porad.

Chińscy turyści

Chińczycy masowo podróżują po swojej ojczyźnie i dużo zwiedzają. Przyjęło się, że każdy musi przynajmniej raz odwiedzić najważniejsze miejsca: Pekin, a w nim mauzoleum Mao Zedonga i Zakazane Miasto, Wielki Mur oraz Terakotową Armię. Wycieczki często organizowane są przez lokalne wspólnoty czy samorządy i przez nie dofinansowywane. Dla wielu ubogich, starszych mieszkańców prowincji, kiedyś była to jedyna taka podróż w życiu. Obecnie to się już zmienia - dzieci tych osób przenoszą się masowo do miast, można więc przy okazji odwiedzin najbliższych, zwiedzić też kawałek kraju. Ze względu na duże odległości w Państwie Środka, najczęściej podróżuje się koleją. Bywa, że podróżni spędzają w drodze dziesiątki godzin. Dlatego popularne jest podróżowanie w ciągu dni świątecznych - przynajmniej trzy razy w roku jest taka okazja, kiedy Chińczycy mają wolny cały tydzień lub dłużej. Ma to miejsce na początku maja (okolice Święta Pracy), na początku października (Święto Ustanowienia ChRL) i w okolicach Nowego Roku (tu nawet 2 tygodnie wolnego). Oczywiście Chińskiego Nowego Roku, który przypada na przełomie stycznia i lutego (święto ruchome). Społeczeństwo jest bogatsze niż kilkanaście, kilkadziesiąt lat temu - obecnie wielu Chińczyków nie poprzestaje już na tej jednej wycieczce w życiu. A i władze robią wiele, żeby zachęcić wszystkich obywateli do zwiedzania, a w ten sposób do rozwoju części gospodarki opartej na turystyce. (Ponad połowa chińskich prowincji ma za jeden z celów strategcznych rozwoju właśnie turystykę.) Stąd też prawie wszystkie popularne wśród turystów miejsca są bardzo zatłoczone. Tematycznie można wyróżnić trzy kierunki turystyczne - obiekty przyrodnicze (parki narodowe i rezerwaty), miejsca związane z kulturą zwłaszcza mniejszości etnicznych oraz tzw. „czerwoną turystykę” - związaną z osobą Przewodniczącego Mao (miejsca jego urodzin i zamieszkania, oraz inne związane z jego życiem). Te dwa pierwsze kierunki wiążą się często z miejscami wpisanymi na listę światowego dziedzictwa (kulturowego i naturalnego) UNESCO - w Chinach są aż 53 takie miejsca - tylko we Włoszech jest jest ich więcej (54). A co jest dla Chińczyka (zwłaszcza z prowincji) największą atrakcją podczas takich wycieczek? Zobaczenie białych ludzi i zrobienie sobie z nimi (czyli nami) zdjęcia. Przeważnie ukradkiem, czasem zdobędą się na odwagę i poproszą o pozowanie albo „selfika”. Szczególnie atrakcyjni są obcokrajowcy wyraźnie różniący się od nich wyglądem - blondyni/blondynki, albo charakteryzujący się dużym wzrostem. Podczas naszej wycieczki było sporo takich sytuacji, a największym powodzeniem cieszyła się młoda długowłosa blondynka i pan, wośród nich wyglądający na wielkoluda. Takie zdjęcie z „dzikusami”, jak kiedyś biali fotografowali się z rdzennymi mieszkańcami Ameryk czy Nowej Gwinei.

Z roku na rok coraz więcej Chińczyków wyjeżdza za granicę, głównie do sąsiednich krajów, ale coraz częściej do zachodniej Europy. Kiedyś jeżdżąc po naszym kontynencie, jeśli widzieliśmy skośnookich turystów, byli to przeważnie Japończycy. Obecnie częściej są to Chińczycy. Zaczynają sie też pojawiać w naszej części kontynentu - na razie głównie w Pradze czeskiej. Jeśli bywają w Polsce, to najczęściej w Warszawie, będącej przystankiem do Zachodniej Europy. Choć podobno coraz więcej Chińczyków interesuje pobyt w innych miastach - w Krakowie czy Gdańsku. (Gdańsk jest trochę niewygodny dla władz chińskich, ze względu na kolebkę Solidarności i ruchu wolnościowego - to zły przykład dla Chińczyków.) Ze względu na to, że cała Europa porównywalna jest wielkościowo z Chinami, traktują nas często jako jeden kraj - nie rozróżniając poszczególnych państw, a raczej miasta. Z powodu wielkich różnic kulturowych, Chińczycy jadąc do Europy, muszą się nauczyć, że na naszych sedesach nie staje się nogami, bo można spaść :-), że puszczanie bąków i bekanie podczas jedzenia nie jest tu mile widziane, że nie będą mieli nigdzie dostępnego darmowego wrzątku itp. Uczą ich tego na 3-dniowych kursach przygotowawczych przed takimi wycieczkami.

Turyści zagraniczni

W ostatnich latach Chiny stają się coraz popularniejszym celem wycieczek (głównie objazdowych) z innych krajów, w tym także z Polski. Rainbow organizuje wycieczki do Chin 3-4 razy w tygodniu, przez cały rok (a nie tylko latem, jak do większości innych krajów) - to obecnie najpopularniejszy kierunek tego biura. Zauważyli to sami Chińczycy i obecnie prawie wszystkie loty z Warszawy do Pekinu realizowane są liniami chińskimi (czasem w kooperacji z LOT-em). Jednak uwzględniwszy fakt, że w Chinach mieszka 1/5 ludności Ziemi, obcokrajowcy stanowią tam ledwie zauważalną część wszystkich turystów - kroplę w morzu, zwracającą uwagę głównie ze względu na wygląd. Mieszkańcy mają do nas raczej przyjazny stosunek, choć nadal uważają wszystkich nie-Chińczyków za dzikusów. Turyści zagraniczni nie mają jednak tu łatwo - bardzo ciężko porozumieć się z Chińczykami, nie tylko dlatego, że ich język jest bardzo trudny, ale także dlatego, że praktycznie nie znają oni języków obcych. Poza Szanghajem, Hongkongiem i Makau praktycznie nie da się porozumieć na ulicy czy w sklepach - tylko na migi, a ceny pokazuje się na palcach lub na kalkulatorze. Nawet w hotelach czy na dworcach kolejowych nie zawsze mówią po angielsku, albo znają tylko podstawowe zwroty. Na lotniskach jest lepiej i przeważnie nie ma problemu z komunikacją po angielsku. Nawet dwoje z naszych czterech lokalnych przewodników miało problemy z angielskim, zwłaszcza Echo (poza podstawowymi zwrotami). Ale to się zmienia - dzieci i młodzież uczą się intensywnie angielskiego, więc za kilka, kilkanaście lat dogadanie się powinno być łatwiejsze. Inny problem dla zagranicznych turystów to utrudniona komunikacja internetowa z Zachodem. Co z tego, że internet jest prawie wszędzie - w hotelach, na lotniskach, w centrach miast, skoro większość globalnych serwisów informacyjnych i portali społecznościowych jest zablokowana: Google, Facebook, Twitter, WhatsApp itp. Jeśli ktoś ma konto pocztowe w GMail-u, to może z niego korzystać tylko przy użyciu programu pocztowego - strona w przeglądarce nie otworzy się. Z nawigacji też trudno korzystać - mapy Google są przesunięte o około kilkaset metrów (nawet do 1,5km) względem rzeczywistości (i zdjęć satelitarnych). A innych map prawie nie ma.

Covid-19 (maj 2021)

Pandemia Covid-19 dokonała ogromnych zmian w turystyce. W 2020 roku Chiny niemal całkowicie zamknęły granice: Chińczycy już nie podróżują poza swoim krajem, a zagraniczni turyści też nie są już mile widziani w Kraju Środka. Ambasada Chin w Polsce zaleca: „Nie podróżuj bez potrzeby". A tych którzy mimo wszystko się na to decydują, czekają uciążliwe procedury wizowe, konieczność wykonania kilkunastu testów IgM i RT-PCR (od poprzedzających złożenie wniosku wizowego do kończących kwarantannę), obowiązkowa 14-dniowa kwarantanna na swój koszt po przylocie. Dodatkowo, za sprawą propagandy głoszącej, że wirus dotarł do Chin z USA i poza Chinami żaden kraj na świecie nie radzi sobie z pandemią, bardzo zmienił się stosunek Chińczyków do obcokrajowców (studentów, pracowników): jesteśmy tam wręcz dyskryminowani. Wiele wskazuje na to, że tak pozostanie nawet po wygaśnięciu pandemii na świecie: Chiny na długo pozostaną zamknięte - ze względu na ryzyko skażenia nie tylko wirusem SARS-CoV-2 ale też „zachodnimi” ideami i światopoglądem.

Garść porad dla planujących wyjazd do Chin

Poniższe porady są raczej dla osób, które podobnie jak my, pojadą na wycieczkę objazdową z biurem podróży. Ale niektóre informacje przydadzą się również tym, którzy zamierzają odwiedzić Chiny na własną rękę. Choć pewnie po pandemii będzie to znacznie trudniejsze, bo Chińczycy dobrze sobie z nią poradzili i nie będą chcieli ponownch zakażeń, więc kwarantanna dla przybyszów pozostanie zapewne na wiele lat. A to wyeliminuje znaczącą grupę turystów, przybywających na krócej niż kilka tygodni.

wstecz dalej