[Strona główna]

Jerozolima

Żydzi uznają Jerozolimę za stolicę swojego państwa. Jest siedzibą władz i największym miastem, podczas gdy finansowym centrum Izraela jest Tel Awiw. Jednakże ostateczny status Jerozolimy jest niewyjaśniony z powodu sporu z Palestyńczykami, którzy we Wschodniej Jerozolimie chcą mieć stolicę swojego państwa. Dlatego też wiele państw (w tym Polska) nie uznaje jej za stolicę Izraela, a prawie wszystkie ambasady są właśnie w Tel Awiwie.

Niezależnie od współczesnych sporów politycznych Jerozolima, a w szczególności Stare Miasto, od czasów króla Dawida (XI/X w. p.n.e) po dzień dzisiejszy jest sercem Ziemi Świętej. Przez wiele wieków stanowiła też stolicę państwa Izrael. Choć przez większość tego czasu tereny te zajmowali okupanci (Asyryjczycy, Babilończycy i Macedończycy przed Chrystusem, a później Rzymianie, Arabowie czy Turcy), Jerozolima jest nieprzerwanie centralnym miejscem dla wielkich religii: judaizmu i chrześcijaństwa, a także ważnym punktem dla islamu (trzecim po Mekce i Medynie).

Współczesne miasto powstało wokół Starego Miasta po 1860r. (wcześniej Stare Miasto stanowiło całą Jerozolimę). Nowoczesne żydowskie dzielnice rozciągają się w kierunku zachodnim (Nowa Jerozolima), natomiast dzielnice arabskie rozciągają się po stronie północnej (Wschodnia Jerozolima). Na wschód od Starego Miasta, oddzielona doliną Cedronu, wznosi się Góra Oliwna. Jerozolimę zamieszkuje obecnie blisko 750 tys. mieszkańców (68% Żydów, 30% Arabów, 2% chrześcijan).



Stare Miasto [PLAN STAREGO MIASTA]

Mury i bramy

Całe Stare Miasto otoczone jest wysokimi murami, o długości 4,5km, zbudowanymi wraz z siedmioma bramami w XVI w. przez Sulejmana Wspaniałego. Linia tych murów, wysokich na 5 do 15 metrów, nie pokrywa się ze starożytnymi murami Jerozolimy, stąd też najstarsza część miasta - Miasto Dawida i Góra Syjon, znajdują się obecnie poza murami. Kiedy przebywaliśmy w Jerozolimie, kończył się generalny, trwający 5 lat, remont wszystkich bram - pierwszy od czasów ich zbudowania. Jedna z nich była jeszcze osłonięta rusztowaniami. W 1887r. została wybudowana ósma brama - Nowa, ale ponieważ Brama Złota jest zamknięta niemal od samego początku, więc do miasta prowadzi siedem. Z trzech stron Stare Miasto poza murami przechodzi płynnie w nowe dzielnice. Natomiast po stronie wschodniej, za murem znajduje się obniżenie przechodzące w dolinę Cedronu. Na zboczu tym znajduje się cmentarz muzułmański. Wzdłuż niemal całego muru prowadzi górą szlak turystyczny, ale o tym dowiedziałam się dopiero po powrocie do domu.

Zdecydowanie najładniejszą z bram jest Brama Damasceńska. I przy okazji największą, bo to od strony bogatego Damaszku do Jerozolimy przybywało najwięcej karawan. Zrobiła na nas niesamowite wrażenie, gdyż był to pierwszy zabytek Jerozolimy, który zobaczyliśmy rankiem pierwszego dnia pobytu, zaraz po wyjściu z autokaru. Brama nie ma prześwitu na wprost (widać to na powyższym zdjęciu) - zaraz za wejściem znajduje się wysoka ściana, przed którą trzeba skręcić na śliskiej kamiennej podłodze raz, a po chwili ponownie, aby przejść dalej do miasta. Miało to zapobiegać atakowi konnicy - praktycznie niemożliwe było skręcenie tu koniem w pełnym biegu. Dla karawan wolnych i stabilnych wielbłądów takie wejście nie stanowiło utrudnienia. Przez kilka stuleci brama ta była oficjalnym wejściem na teren Jerozolimy dla znakomitych gości i pielgrzymów. Ostatnią osobistością przekraczającą ją w uroczystym orszaku był papież Paweł VI (w 1964 r.).

Inne bramy, przez które przechodziliśmy: Syjonu, Jaffy czy Lwów (św. Szczepana) nie zrobiły już na nas takiego wrażenia. Może jeszcze Brama Lwów prezentowałaby się ciekawie, gdyby nie rusztowania i siatki którymi była szczelnie przesłonięta. Z pozostałych bram, których nie dane było nam obejrzeć z bliska, interesująca jest jeszcze Brama Złota, ale o niej dalej - przy okazji opisu panoramy z Góry Oliwnej.

I jeszcze jedna rzecz ujęła nas w architekturze Jerozolimy - całe mury miejskie i bramy oraz większość budynków zbudowana jest z kamienia (chyba rodzaj wapienia albo piaskowca) o ciepłym odcieniu. Pięknie prezentowało się to nie tylko w pełnym słońcu, ale też w pochmurne dni, których nam tam nie brakowało.

Stare Miasto wewnątrz murów podzielone jest tradycyjnie na cztery dzielnice: muzułmańską, chrześcijańską, żydowską i ormiańską oraz wydzielone w południowo wschodnim narożniku murów Wzgórze Świątynne. Dla pielgrzymów chrześcijańskich wbrew pozorom równie istotna jak dzielnica chrześcijańska, gdzie znajduje się najświętsze dla nas miejsce - Bazylika Grobu, jest część muzułmańska, gdyż tamtędy przebiega niemal cała Droga Krzyżowa.


Wzgórze Świątynne i Ściana Płaczu

Stare Miasto pełne jest miejsc kultu wszystkich trzech wielkich religii. Ale Wzgórze Świątynne jest szczególnie ważne - to w tym miejscu znajdowała się Świątynia Jerozolimska - najświętsze miejsce judaizmu, wybudowana przez syna króla Dawida - Salomona w 966 r. p.n.e. To tu Bóg zebrał ziemię aby stworzyć Adama, tu Abraham na skale miał ofiarować Izaaka i stąd Mahomet na koniu wstępował do nieba. Podobno jest tam jeszcze znak kopyta na tej skale.

Dla nas chrześcijan, każdy kościół jest nie tylko miejscem modlitwy, ale i przede wszystkim świątynią - miejscem, w którym przebywa Bóg. Dla Żydów synagogi nie są świątyniami - są tylko miejscami modlitw. Żydzi mieli tylko jedną świątynię - tę na Wzgórzu Świątynnym w Jerozolimie, z Arką Przymierza - złoconą drewnianą skrzynią zawierającą kamienne tablice Dekalogu. Podobnie jak rabini nie są kapłanami tylko nauczycielami, przewodnikami w wierze. Synowie Abrahama mieli do spełnienia różne misje, które przechodziły na ich potomków. Jedna z gałęzi potomków Abrahama wyznaczona była na kapłanów. Jednak nikt z niej nie przeżył i w związku z tym Żydzi nie mają już ani kapłanów, ani świątyni.

Pierwsza Świątynia została zniszczona przez Babilończyków w 587/6r. p.n.e., jednak po powrocie z niewoli babilońskiej 65 lat później, wzniesiono Drugą Świątynię, skromniejszą. W tej drugiej nie było już Arki Przymierza, ale było tam sancta sanctorum - pomieszczenie za zasłoną, w którym mieszkał Bóg, i do którego - podobnie jak niegdyś do pomieszczenia z Arką - nie wolno było nikomu wchodzić. Druga Świątynia była kilka razy przebudowywana, ostatni raz przez króla Heroda, na kilkanaście lat przed narodzeniem Chrystusa. Ale i ta została zburzona - przez Rzymian w 70 r.n.e. Od tego czasu Żydzi nie mają świątyni, pozostał im, jako najcenniejsza pozostałość, fragment Muru Zachodniego, którym Herod wzmocnił wzgórze świątynne podczas przebudowy. Muru najbliższego sancta sanctorum. Na wzgórzu muzułmanie wybudowali w VII w. dwa wspaniałe meczety, które stały się kością niezgody pomiędzy nimi i Żydami. Meczet Skały (Kopuła Skały) zbudowany został, aby osłonić przed słońcem pielgrzymów modlących się przy skale, na której jak już wspomniałam, miał być ofiarowany Izaak i przede wszystkim (dla muzułmanów), z której Mahomet wstąpił do nieba.

Dominująca nad całą Jerozolima kopuła z aluminiowej, pozłacanej blachy ufundowana została w II połowie ubiegłego wieku przez króla Jordanii. Również przepiękne zewnętrzne mozaiki pochodzą sprzed kilkudziesięciu lat, tylko wewnątrz zachowały się oryginalne. Centralną część meczetu zajmuje święta skała, otoczona drewnianą balustradą. Drugi meczet - Al-Aksa (z czarną kopułą) - jest znacznie większy, gdyż może pomieścić 5 tys. wiernych. Należy mieć na uwadze, że modlący się muzułmanie potrzebują więcej miejsca niż chrześcijanie (dywaniki) więc meczet jest naprawdę ogromny. A na dziedzińcach wokół meczetów w czasie świąt przebywają nawet setki tysięcy pielgrzymów.

Żydzi nie wchodzą na Wzgórze Świątynne, bo nie wiedzą gdzie znajdowało się najświętsze miejsce świątyni, a religia nie pozwala im tam przebywać. Muzułmanie nie mają tego problemu i tłumnie odwiedzają meczety. Z lotu ptaka widać jeszcze coś więcej niż tylko dwie wielkie świątynie - olbrzymi, pełen zieleni plac wokół Meczetu Skały. Szkoda, że nie mieliśmy okazji tego zwiedzić. Żydzi ograniczają więc swoje modlitwy do Ściany Płaczu - fragmentu Muru Zachodniego kompleksu Drugiej Świątyni. Nazwa pochodzi od żydowskiego święta opłakiwania zburzenia świątyni przez Rzymian, obchodzonego corocznie w sierpniu. Wierni modlą się tu i zgodnie z tradycją wkładają w szczeliny między kamienie ściany karteczki z prośbami do Boga. Rozległy plac przed Ścianą służy im obecnie jako synagoga pod gołym niebem. Co jakiś czas, pod nadzorem rabina, karteczki usuwane są ze szczelin i zakopywane na Górze Oliwnej.

Dolna część muru rzeczywiście pochodzi z okresu Drugiej Świątyni, ale górna została dobudowana później. W wystającej 19m ponad ziemię części, na 28 rzędów kamieni - 7 dolnych, ułożonych z olbrzymich, kilkutonowych głazów, powstało za czasów Heroda. Kolejne 4 rzędy głazów dodano 7 wieków później. Następne warstwy już wyraźnie różnią się od pozostałych - kamienie są o wiele mniejsze. Ściana Płaczu jest celem pielgrzymek i miejscem modlitwy Żydów od wielu wieków. Jest też przedmiotem wielu sporów pomiędzy społecznością żydowską a muzułmańską. Muzułmańscy przywódcy religijni obawiają się, że nacjonaliści żydowscy żądania praw do Ściany Płaczu w przyszłości rozszerzyć mogą na całe leżące poza nim Wzgórze Świątynne i dalej na całą Jerozolimę.

Aby dojść do Ściany Płaczu musieliśmy przejść przez bramki do wykrywania metalu - stanęły one po tym, jak w 1981 r. palestyńscy terroryści umieścili bomby pod Ścianą, na szczęście unieszkodliwione przez saperów. Dalej pod kamiennymi łukami doszliśmy do rozległego placu przed Ścianą. Ściana Płaczu i plac są podzielone na część dla mężczyzn i 4 razy mniejszą część dla kobiet. Ponadto kobietom nie wolno na głos odmawiać modlitw, śpiewać, czytać Tory oraz zakładać rytualnego szalu modlitewnego. Panowie przed wejściem muszą założyć jarmułki (mogą być kartonowe, wypożyczane na miejscu). Na czołach (i chyba na ręce) mają przymocowane małe pudełeczka z cytatami z Tory. Przed Ścianą widzieliśmy chyba największe w Jerozolimie nagromadzenie tradycyjnych Żydów - ortodoksyjnych, w charakterystycznych czarnych płaszczach i kapeluszach, z długimi brodami i pejsami - pochłoniętych modlitwą. Usiłowałam zrobić im zdjęcia, ale musiałam robić to z zaskoczenia, bo zasłaniali się przed aparatem. Jedyną rzeczą, która „szpeci” okolicę Ściany Płaczu jest drewniany, zadaszony most prowadzący z dołu do Meczetu Al-Aksa.


Dzielnica Żydowska

Ściana Płaczu leży w Dzielnicy Żydowskiej, jakże innej od pozostałych. A zwłaszcza od muzułmańskiej - brudnej, zaśmieconej, śmierdzącej, z ciasnymi uliczkami pełnymi straganów i hałaśliwych handlarzy - typowo orientalnej, arabskiej. Tu przede wszystkim było pusto, cicho i bardzo czysto. Ładne, wyglądające na stosunkowo nowe, budynki. Ulice równo wybrukowane i na tyle szerokie, że mogły po nich jeździć samochody, troszkę zieleni (pojedyncze drzewa i krzewy). Na ulicach, przed domami parkowały dość nowe samochody. Dużo kamer. Można tu bezpiecznie kupić pamiątki jubilerskie, co w innych dzielnicach może być niebezpieczne. Po prostu inny świat. Jak w krajach europejskich. Dlaczego?

Kiedy powstawało nowożytne państwo Izrael, po wycofaniu się Brytyjczyków w 1948 wybuchła I wojna izraelsko-arabska. Jordańczycy przejęli część Jerozolimy, w tym Stare Miasto. Wysiedlili Żydów i zburzyli duże części miasta. Uległy zniszczeniu niemal wszystkie pomniki historii. Kiedy po wygranej Wojnie 6-dniowej Izraelczycy przejęli kontrolę nad całą Jerozolimą, zamiast odbudowywać ruiny, wyburzyli je i za pieniądze bogatych amerykańskich Żydów wybudowali dzielnicę niemal od nowa. Odbudowując domy, zwrócono szczególną uwagę na zachowanie pierwotnego wyglądu dzielnicy.

W pewnym miejscu, w szklanej gablocie wystawiona była menora - 7-ramienny kandelabr, będący symbolem Izraela (widnieje w herbie). Według tradycji symbolizuje ona krzew gorejący, który zobaczył Mojżesz na górze Synaj (oryginalna menora, zrobiona ze złota według instrukcji Mojżesza, umieszczona była w Świątyni). Jednak powyżej, na szczycie budynku zobaczyliśmy kandelabr 9-ramienny. To jest chanukija - świecznik chanukowy, który podobnie jak menora na końcu każdego z dziewięciu ramion ma pojemnik na oliwę lub świecę. Chanukija używana jest podczas ośmiodniowego święta Chanuka („święto świateł”) - upamiętniającego pewne cudowne wydarzenie. Przewodnik opowiadał nam, że gdy kiedyś wrogowie oblegali Świątynię, skończyła się oliwa do menory, a według ich religii nie można było dopuścić, aby światło w menorze kiedykolwiek zgasło. Oliwa pozostała tylko w jednej lampce, która wystarczała tylko na jeden dzień. Wytworzenie nowej oliwy zajmowało 8 dni. I wtedy stał się cud - ta jedna lampka paliła się przez 8 dni, które potrzebowali na wyprodukowanie nowej oliwy. Dla uczczenia tego święta utworzono nowy rodzaj świecznika, opartego na menorze, jednak z ośmioma ramionami bocznymi, symbolizującymi te 8 dni. Każdego dnia święta Chanuka, głowa rodziny zapala od środkowego płomienia światło na kolejnych ramionach, tak że ostatniego dnia płoną wszystkie.

Przy głównej kiedyś ulicy Jerozolimy - Cardo Maximus namalowany jest fresk, ukazujący jak wyglądała ta ulica w czasach bizantyjskich, za panowania cesarza Hadriana. Była szeroka, a wzdłuż niej po obu stronach, pod kolumnowymi portykami znajdowały się stoiska handlarzy. Obecnie z tej ulicy został tylko krótki ciąg takich kolumn, częściowo osłonięty współczesnym zadaszeniem. Całość jest poniżej dzisiejszego poziomu ulicy. Pokazuje to, że cała Jerozolima jest zbudowana warstwa na warstwie. Kopiąc coraz niżej odkrywa się warstwy z poszczególnych wieków. Było to widoczne w kilku miejscach Starego Miasta. W miejscu ulicy Cardo podczas prac budowlanych odkryto więcej cennych pozostałości bizantyjskich, dlatego sąsiadujące z nią budynki postawiono na słupach, aby ich nie zniszczyć czy zakryć. (Cardo to ogólna nazwa głównej ulicy rzymskiego miasta, przecinającej je na osi północ-południe).

Na pobliskiej synagodze znajdował się napis w języku hebrajskim i angielskim, informujący o jej ponownym otwarciu po Wojnie 6-dniowej w 1967r. Przy czym rok ten był podany w nawiasie, a poza nim ważniejszy dla Żydów rok według ich kalendarza - 5727. Pozwala to przeliczyć różnicę między naszym kalendarzem a żydowskim, w którym lata liczy się od stworzenia świata (3761 r. p.n.e)


Dzielnica muzułmańska

Dzielnica Muzułmańska sąsiaduje z żydowską i również otacza część Wzgórza Świątynnego. To największa dzielnica Starego Miasta i chyba najbardziej zaniedbana, hałaśliwa (również w nocy), brudna i pełna zapachów, czasem niezbyt przyjemnych. Ale ma ona też swój urok - orientalny. Byliśmy w tej dzielnicy kilkakrotnie, głównie dlatego, że przebiega przez nią niemal cała droga krzyżowa. Prowadzi ona wąską uliczką Via Dolorosa. Dodatkowo zwężają ją liczne stragany wystawiane ze sklepików wzdłuż ulicy. Czasami czuliśmy się jak na orientalnym bazarze, choć właściwy bazar jest nieco w bok od Via Dolorosa. Kupcy zaczepiali nas polskimi pozdrowieniami: „Dzień dobry”, „Cześć”, „Jak się masz” i zachęcali do zakupów. Trudno czasem było się oprzeć, bo wystawionych tam było wiele różnorodnych towarów. Np. takie duże, chyba około kilogramowe, bloczki (kupowane na wagę) wyglądające jak nasze sezamki w skali makro. Jednak było to, w odróżnieniu od typowych sezamków, dość miękkie. Przywiozłam takiego „sezamka” do Polski, ale podejrzanie szybko zniknął. Wokół stoisk, gdzie w dziesiątkach miseczek wystawione były różnorodne przyprawy, unosiła się mieszanina orientalnych zapachów. W innym sklepiku w podobnych miseczkach wystawione były też zioła, ale do palenia jako kadzidełka. Sprzedawca rzucał na żarzące się węgle różne mieszanki pokazując, jakie dają zapachy. Można więc było wybrać i kupić takie, które najbardziej nam odpowiadały. Odnaleźliśmy też stoisko z falafelkami, które pokazał w swoim filmie Cejrowski. I nadal był ten napis, który napisał na kartce nad wejściem: „bardzo dobre falafelki”, tylko już trochę wyblakły. Stoisko wciąż obsługiwał ten sam Arab, co na filmie, który na bieżąco smażył falafelki. Są to smażone kulki lub kotleciki z przyprawionej ciecierzycy, bądź bobu z sezamem. Jest to bardzo popularna wegetariańska potrawa w krajach arabskich. I gdyby nie film Cejrowskiego pewnie byśmy ich nie odkryli i nie posmakowali. Niektórzy się tym zajadali, mnie to jednak nie bardzo smakowało, ale oczywiście kupiłam, żeby spróbować (one dollar - 6 sztuk). Oprócz sklepików spożywczo-zielarskich było tam bardzo dużo typowych sklepów z upominkami: menory, jarmułki, różańce, proporczyki, wytłaczane tabliczki pamiątkowe, naczynia metalowe i ceramiczne, fajki wodne, lampy oliwne, tekstylia itp. Wybór towarów był naprawdę olbrzymi. W jednej z kawiarek zatrzymaliśmy się na odpoczynek przy kawie. Trudno powiedzieć, jak wyglądają uliczki Dzielnicy Muzułmańskiej, z dala od Via Dolorosa i pobliskich, najczęściej odwiedzanych przez turystów uliczek. Na tyle ile udało nam się w nie zajrzeć, widać było ogromną różnicę w stosunku do - jak by nie patrzeć - nowoczesnej Dzielnicy Żydowskiej. Nie było tu samochodów, bo i nie było miejsca, gdzie mogłyby się poruszać. Jako środki transportu towarów służyły głównie wózki z napędem ręcznym lub spalinowym, skutery i takie mini ciągniki z przyczepkami. Biegnące pod górę uliczki przeważnie miały stopnie, z wąziutkimi (na szerokość koła) podjazdami.


Dzielnice zamieszkałe przez Chrześcijan

Dzielnica Ormiańska jest najmniejszą dzielnicą Starej Jerozolimy. Ma charakter pośredni pomiędzy muzułmańską a żydowską. Uliczki wydają się szersze, ale to dlatego, że nie są zastawione towarem i straganami. Bruki są równiejsze. No i panuje tam cisza i spokój. Ormianie prowadzą tu hotele i biznesy nie wytwarzające hałasów. Oni również zajmują się handlem, ale robią to w Dzielnicy Muzułmańskiej. Jest tu bardzo dużo kościołów, w tym dwie znane katedry: ormiańska św. Jakuba i syryjska św. Marka (chodzi tu o Kościół syryjski, a nie współczesne państwo). Choć Ormianie są chrześcijanami, to wyraźnie zaznaczają odrębność swojej dzielnicy od Dzielnicy Chrześcijańskiej (Łacińskiej).

Dzielnica Chrześcijańska ma charakter podobny do ormiańskiej. Tym, co ściąga tu rzesze turystów, jest około 40 świętych miejsc chrześcijaństwa, w tym końcowy odcinek Drogi Krzyżowej i przede wszystkim Bazylika Grobu. Bazylika jest sercem dzielnicy - wokół niej wybudowano inne kościoły i klasztory. W dzielnicy nie ma zbyt wielu domów mieszkalnych, za to znajdują się tu budynki obsługujące religijnych turystów oraz szkoły religijne. Jest tu wiele sklepów z pamiątkami, kawiarenek, restauracji i hoteli. I nie ma tu problemu, jak w innych dzielnicach, z wypiciem piwa czy lampki wina. Znajduje się tu też najważniejszy obiekt muzealny w Jerozolimie i jednocześnie jeden z najpiękniejszych zabytków w całym Izraelu - Wieża (Cytadela) Dawida. W muzeum przedstawiono całą historię Jerozolimy, a jednym z najciekawszych eksponatów jest bardzo dokładna makieta miasta.



Droga krzyżowa [PLAN DROGI KRZYŻOWEJ]

W piątek, po zwiedzaniu Góry Oliwnej, weszliśmy na teren Starego Miasta przez Bramę Lwów. Tuż za nią znajduje się kościół św. Anny. Jest to jedyny kościół wybudowany przez krzyżowców, który się ostał w formie kościoła. I jest to jeden z najlepiej zachowanych obiektów z okresu wypraw krzyżowych. Dlaczego tak się stało? Przy kościele był duży plac, który muzułmanie po zdobyciu Jerozolimy (za czasów Saladyna) wykorzystywali jako wysypisko śmieci. Kościół został po prostu zasypany górą śmieci i dopiero kilka wieków później, w XIXw. Turcy oddali ten teren Francuzom, w zamian za pomoc w jakiejś wojnie. Francuzi odkopali świątynię i przekazali zakonowi misjonarzy. Kościół Św. Anny słynie z niesamowitej akustyki - można szeptem rozmawiać albo cichutko coś śpiewać i dźwięk rozlega się w całym kościele. Stoi tam figura Św. Anny z małą Maryją, a pod kościołem jest grota, w której miała się narodzić Matka Jezusa.

My udaliśmy się dalej - na Drogę Krzyżową. Piątek to dzień świąteczny dla muzułmanów, którzy wracali z nabożeństwa na Wzgórzu Świątynnym, chyba z meczetu Al-Aksa. Były ich tam całe tłumy, ale w końcu to Dzielnica Muzułmańska. Ulica, którą biegnie Droga Krzyżowa, oznaczona jest na murach jako Via Dolorosa. My czuliśmy się tam trochę jak intruzi. Pomijając już tłumy wracające z meczetów, to cała droga wiedzie pod górę wąziutkimi uliczkami, których boki zastawione są straganami, wszędzie słychać było gwar przekupniów i inne hałasy. Czasem czuło się nieprzyjemne zapachy. Wszystko to niestety nie sprzyjało celebracji drogi krzyżowej. Pogoda też nam nie sprzyjała - był to najzimniejszy dzień naszego pobytu (5-10oC) i prawie cały czas padał deszcz.

Wszystkie stacje drogi krzyżowej oznakowane są numerem na murze i półkolem z innego koloru kostki na ziemi (przeważnie czarnej). Czasami jest tam jakaś kaplica - zależy to, od tego kto jest opiekunem danej stacji (jaki odłam chrześcijan lub naród).
I stacja
Skazanie na śmierć
znajduje się w miejscu pałacu Piłata. Obecnie jest tam szkoła muzułmańska, więc z reguły nie można tam wchodzić. Dlatego w praktyce pielgrzymi zaczynają drogę krzyżową od leżącego po drugiej stronie ulicy Kościoła Biczowania. Bardzo ładny jest sufit w tym kościele - w kształcie korony cierniowej. My mieliśmy tam mszę świętą, po której wyruszyliśmy do kolejnych stacji. Naprzeciwko kościoła stoi Kaplica Skazania - w miejscu dziedzińca pałacu Piłata. Po zachowanych oryginalnych kamieniach posadzki widać, że był to dziedziniec, gdyż kamienie te mają podłużne wyżłobienia. Tylko na dziedzińcach były takie kamienie, żeby się zwierzęta nie ślizgały.
II stacja
Wzięcie krzyża
leży po przeciwnej stronie ulicy i jakby trochę wcześniej od I stacji, jednak niczym szczególnym się nie wyróżnia, tylko wokół na murze wiszą dywaniki rozwieszone na sprzedaż przez Araba, który stał po drugiej stronie ulicy. Po drodze do dalszych stacji przechodzi się pod antycznym łukiem Ecce homo - nazwa pochodzi od dziedzińca, który stał wcześniej w tym miejscu, na który Piłat wyprowadził ubiczowanego Jezusa mówiąc: „Oto Człowiek” (Ecce homo).
III stacja
Pierwszy upadek
usytuowana jest przy kaplicy z polskim rodowodem. Żołnierze Armii Andersa przebywający wówczas w Palestynie wydzierżawili miejsce dawnej łaźni tureckiej i przebudowali ją na kaplicę. Niestety dzierżawa była na 50 lat i po tym czasie kaplicę przejęli Ormianie. Wewnątrz są dwa ciekawe freski - jeden przedstawia płaczące anioły nad rzeźbą upadającego Jezusa (zdjęcie po prawej). Drugi to „Polska Droga Krzyżowa” - dziesiątki postaci w polskich strojach narodowych niosący własne krzyże za Jezusem.
IV stacja
Spotkanie z Matką
znajduje się zaledwie kilka metrów od poprzedniej, na tym samym narożniku Via Dolorosa i el-Wad. Według teorii Cejrowskiego kiedy Pan Jezus zobaczył swoją matkę to upadł, dlatego te stacje są tak blisko siebie. Tu również jest kaplica będąca pod opieką Ormian - Matki Boskiej Bolesnej. Via Dolorosa nie biegnie dalej w jednej linii, tylko ma uskok w lewo, a łącznikiem jest ulica el-Wad.
V stacja
Szymon z Cyreny
to mały otwór w murze, z klęcznikiem i ołtarzem. Całość osłonięta drzwiami, przeważnie zamkniętymi. Tu już zaczynało się robić coraz tłoczniej - w jedną stronę przemieszczali się chrześcijanie, a w przeciwną muzułmanie.
VI stacja
Święta Weronika
jest tu mały kościół z kryptą pod opieką grekokatolików zwany czasem Domem Św. Weroniki.
VII stacja
Drugi upadek
jest tu kapliczka, do której można wejść, ale my szliśmy dalej. Via Dolorosa dociera teraz do ulicy wybudowanej w miejscu starożytnej ulicy Cardo Maximus - głównej ulicy antycznego miasta, która obecnie stanowi granicę pomiędzy Dzielnicą Muzułmańską a Chrześcijańską.
VIII stacja
Płaczące niewiasty
leży obecnie nieco z boku od obecnego przebiegu Drogi Krzyżowej, bo dalej powstał bazar, który pielgrzymi muszą ominąć. My więc ominęliśmy tę stację aby się nie wracać, bo tłum robił się coraz bardziej gęsty. Chyba wtedy wszyscy Arabowie wyszli już meczetu i usiłowali się wydostać z miasta. Oni szli od przeciwnej całej strony całą szerokością ulicy, a my próbowaliśmy iść w swoją stronę. Zrobił się taki zator, że wszyscy stanęli i przez długą chwilę staliśmy w takim ścisku, że nie można się było w ogóle ruszyć. W końcu udało nam się jakoś pojedynczo przecisnąć, żeby iść dalej.
IX stacja
Trzeci upadek
jest tak jak poprzednia przy uliczce odchodzącej w bok od głównego traktu, więc było tu znacznie luźniej. Znajduje się tu koptyjski (egipscy chrześcijanie) kościół Św. Heleny. Bazylika Grobu jest kilkadziesiąt metrów dalej, ale nie da się tędy przejśc. Musimy wrócić do głównego traktu (Cardo) i skręcić w następną boczną uliczkę, prowadzącą do południowej ściany Bazyliki.
A kolejne stacje (X-XIV) rozgrywające się na Golgocie znajdują się już wewnątrz Bazyliki Grobu Pańskiego.


Bazylika Grobu Pańskiego [PLAN BAZYLIKI GROBU]

Czym była Golgota? Tuż za murami miasta był kamieniołom, z którego brano wapień na potrzeby budowy w Jerozolimie. Zgodnie z tradycją żydowską było to też miejsce, w którym znajdował się grób biblijnego Adama. Miejsce, w którym stały krzyże Jezusa i złoczyńców, znajdowało się na kawałku skały, który nie nadawał się do wykorzystania i pozostał niewydobyty. Utworzyło się więc podwyższenie, wokół którego było zagłębienie po wydobytej skale. I ta skała nazywała się Golgota. A co oznacza hebrajska nazwa Golgota, albo łacińska Calvaria? To znaczy „czaszka”, było to więc „miejsce czaszki”. Nazwa pochodzi od kształtu tej skały wystającej ponad wyrobisko kamieniołomu. Po ukrzyżowaniu trzy krzyże wrzucono do wykopu kamieniołomu, a z czasem zostały zasypane. Św. Helena pod wpływem swojego syna cesarza Konstantyna przyjęła chrzest i odbyła pielgrzymkę do Palestyny (ok. 326r.). Zaangażowała się tam w poszukiwania miejsc związanych z Chrystusem i budowę sanktuariów. Trafiła również na pozostałości kamieniołomu w Jerozolimie. Nakazała poszukiwania w miejscach poza litą skałą, skąd wykopano pozostałości drewnianych belek, które mogły pochodzić z krzyży. Jest też taka opowieść, że sprowadzono paralityka i kładziono go na kolejnych znalezionych belkach, aż z jednej wstał, bo został uzdrowiony. Uznano to za pozostałości po krzyżu, na którym umarł Pan Jezus. Krzyż ten został podzielony na drobne części i jako relikwie krzyża rozesłany po całym świecie. Największe trzy fragmenty umieszczono w: Bazylice Grobu w Jerozolimie, w Hagia Sophia w Konstantynopolu oraz w bazylice Santa Croce del Gerusalemme w Rzymie. Cesarz Konstantyn, za namową swojej matki, sfinansował wybudowanie nad grobem Bazyliki Grobu Pańskiego, a całą Golgotę włączono w obręb Jerozolimy. Miejsce znalezienia krzyża jest wyróżnione w Bazylice Grobu, a św. Helena ma tam do dzisiaj swoją kaplicę. (Zobacz: przekrój bazyliki i Golgoty)

Bazylika Grobu Pańskiego przez kolejne stulecia była wielokrotnie niszczona i odbudowywana. Obecna postać nie jest ani tak wielka jak pierwotna, ani zbyt ładna jako budowla i ciężko się w niej odnaleźć. Nie zmienia to faktu, że była i jest najważniejszą świątynią chrześcijaństwa, celem wielu pielgrzymek, Miejscem Świętym. Bazylika nie jest wyłączną własnością żadnego Kościoła chrześcijańskiego ale pozostaje we współposiadaniu przedstawicieli kilku wyznań: greckiego Prawosławnego Patriarchatu Jerozolimy, Kościoła łacińskiego (reprezentowany przez franciszkanów) oraz Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego. Mogą oni pełnić na zmianę funkcje liturgiczne w sanktuarium. Ale zasadniczym problemem jest to, że każdy z Kościołów najbardziej dba o przydzielony mu fragment Bazyliki, a części, które nie należą do żadnego z nich, są zaśmiecone i zaniedbane. Każdy boi się ich dotknąć aby nie być oskarżonym o to, że rości sobie prawa do tego miejsca i tym samym wywołać wojnę religijną. Ale dzięki tej dbałości o zachowanie „status quo” (za chwilę o tym więcej) nie ma tu takich ekscesów jak w Bazylice Narodzenia w Betlejem, o czym wspomnę w opisie tego miasta.

Stacje Drogi Krzyżowej w Bazylice Grobu nie są już oznaczane tak jak na ulicy. Przykładowo stacje X i XI (Odarcie z szat i Przybicie do Krzyża) są po prostu ołtarzami. Przy czym widać wyraźną różnicę w bogactwie wystroju pomiędzy ołtarzem chrześcijan łacińskich (Przybicie do Krzyża) a sąsiednimi ołtarzami chrześcijan obrządku wchodniego. Pobliska stacja XII - Śmierć na Krzyżu znajduje się w miejscu, gdzie za szybą widoczny jest kawałek skały Golgoty. Z Ewangelii wiemy, że w momencie ukrzyżowania, a właściwie śmierci na krzyżu, piorun uderzył i rozszczepił skałę. Ta skała za szybą wygląda właśnie jakby była pęknięta wzdłuż. Obok jest ołtarz, a pod nim zaznaczone jest wgłębienie w którym stał krzyż osadzony w skale - mogliśmy tam włożyć rękę i dotknąć skały. Była tam straszna kolejka, bo każdy chciał tę skałę dotknąć. Ale jeżeli chodzi o nastrój, o jakąś religijność, to niestety nie było tam tego. To są przecież tak niezwykłe miejsca dla wierzących, jak miejsce ukrzyżowania, gdzie człowiek chciałby się na chwilę zatrzymać, pomodlić, pomyśleć, ale nie ma tam ku temu w ogóle warunków. Tłum ludzi, przepychających się, każdy chce dotknąć, naciskają z tyłu, popychają i zmuszają innych do pośpiechu. I jeszcze ciekawostka - w miejscu, gdzie był wbity krzyż w skałę znajduje się podobno Czaszka Adama - tak! Tego biblijnego Adama, pierwszego człowieka.

Nieopodal skały Golgoty, znajduje się Kamień Namaszczenia - stacja XIII (Zdjęcie z Krzyża). Po zdjęciu z krzyża Pan Jezus został na tym kamieniu położony, żeby go trochę obmyć przed pochowaniem w grobie. Pan Jezus był krzyżowany w piątek. W piątek od zachodu słońca zaczyna się szabas żydowski, w którym nie wolno im nic wykonywać. Więc, żeby go zdążyć pochować przez szabasem, był tak tylko z grubsza tam obmyty, namaszczony, owinięty i ułożony w grobie. W niedzielę po szabacie trzy niewiasty przyszły ponownie do grobu, aby jeszcze raz dokładnie namaścić ciało, ale wówczas zastały grób pusty. Wszyscy pielgrzymi dotykają Kamienia Namaszczenia, kładą na nim różne przedmioty, aby przez potarcie utworzyć własne relikwie.

Grób Pana Jezusa (stacja XIV - Złożenie do grobu) skryty jest w kaplicy, która stoi w rotundzie w głównej części Bazyliki. Trochę to wygląda dziwnie, jakby jeden kościółek był w drugim wielkim. Grób jest z boku wzmocniony metalowymi belkami, bo się ściany zaczęły rozpadać. Miało to być prowizoryczne zabezpieczenie, ale ta niezbyt ładna prowizorka trwa już od kilkudziesięciu lat. Aby wejść do Grobu musieliśmy zaczekać w kolejce. Wewnątrz, pośrodku za szybą umieszczony jest fragment kamienia, którym przykryty był grób. A na końcu znajduje się maleńkie pomieszczenie z niszą - właściwy Grób Pana Jezusa, przykryty alabastrową płytą jeszcze przez Św. Helenę. I to chyba jedyne miejsce w Bazylice Grobu, gdzie jest cisza potrzebna do modlitewnego skupienia.

Z Grobem Pana Jezusa związany jest Cud Świętego Ognia uznawany wyłącznie przez Kościół Prawosławny i Ormiański. Kościół Rzymskokatolicki nie wypowiada się na jego temat, stąd jest on mało znany wśród katolików. W sobotę przed niedzielą Zmartwychwstania, według kalendarza juliańskiego, wierni Kościoła Prawosławnego gromadzą się w Bazylice Świętego Grobu w Jerozolimie. Każdego roku, tego samego dnia, o tej samej godzinie i w taki sam sposób następuje cudowne samozapalenie się świec. Nie wiadomo o żadnym innym cudzie, który trwałby już tak długo i miałby miejsce w sposób tak regularny. Najstarsze dokumenty, które go opisują, pochodzą z VIII wieku. W niewyjaśniony naukowo do tej pory sposób, bez jakiejkolwiek udowodnionej interwencji z zewnątrz, w Grobie Jezusa pojawia się Święty Ogień, który najpierw zapala się na płycie grobowej, później przenosi się na świece prawosławnego patriarchy Jerozolimy, który jako jedyny przebywa wtedy w środku. Następnie patriarcha wynosi zapalone tak świece na zewnątrz kapliczki i od nich zapalane są świece i lampki oliwne wszystkich przebywających tam wiernych. Niektóre świece wiernych poza grobem też zapalają się same. Wydarzenie to co roku gromadzi w Bazylice Grobu Pańskiego tysiące wiernych. A prawosławni wychodzą z założenia, że zstępowanie Świętego Ognia w miejscu najważniejszym dla chrześcijan, jakim jest miejsce zmartwychwstania Chrystusa, na świece trzymane przez ich patriarchę, jest dowodem na to, że to ich wiara jest tą jedyną, prawdziwą

Dzięki wcześniejszemu obejrzeniu filmu Cejrowskiego zwróciłam uwagę na niepozorną drabinę przy wejściu do Bazyliki, która już stała się słynną drabiną. Tak jak wspomniałam, Bazyliką Grobu zarządzają trzy wyznania, które mają przypisane określone części świątyni i określone zadania. Nie mogły się jednak porozumieć, kto ma codziennie otwierać i zamykać Bazylikę. W związku z tym w XIIIw. wyznaczone zostały dwie arabskie rodziny kluczników, u których od wieków z ojca na syna przechodzi ta funkcja i przywilej przechowywania klucza. Codziennie wieczorem po jednym z przedstawicieli każdego wyznania zamykają główne drzwi Bazyliki od środka, potem przez małe okienko w drzwiach, przekazują na zewnątrz drabinę, gdzie któryś z arabskich kluczników bierze ją, wchodzi po niej i u góry zamyka drzwi na kłódkę. Potem podaje im tę drabinę z powrotem przez okienko, które też zamyka na klucz. I kościół jest zamknięty na noc. A rano jest odwrotnie - klucznik przychodzi o określonej porze i otwiera okienko, mnisi podają mu przez to okienko drabinę, on wchodzi na nią, otwiera kłódkę i podaje tę drabinę z powrotem… I tak jest od kilkuset lat, bo sami nie mogli się dogadać, kto miał zamykać Bazylikę.

Od połowy XIXw. obowiązuje ustalony przez sułtana „status quo”, który zakłada niezmienne utrzymanie stanu rzeczy w miejscach kultu w całej Ziemi Świętej. Ma to na celu niedopuszczenie do kłótni pomiędzy różnymi wyznaniami. Ale prowadzi to często do różnych absurdów - mnisi zarządzający Bazyliką boją się zrobić cokolwiek niezgodnego z tradycją i „status quo” mimo, że rozsądek nakazywałby zrobienie tego. Np. cały czas na zewnętrznym gzymsie Bazyliki stoi drabina (inna niż ta do otwierania drzwi), choć nie jest tam do niczego potrzebna. Widoczna jest już na rycinach sprzed niemal 100 lat, a ponieważ niszczała, była kilkakrotnie wymieniana na nową - identyczną i stojącą w tym samym miejscu. Nikt jej nie zabierze, bo nie wiadomo, kto ją tam ustawił. Jeśli np. jakiś mnich zamiecie dalej niż sięga jego część, to inni uznają, że rości sobie prawa do tej części, która nie jest mu zapisana. Więc tam każdy boi się zrobić coś co nie jest przypisane do jego wyznania. Podobnie z remontami - nikt nie chce zainwestować w remont części wspólnej, bo (pomijając koszty) pozostali by uznali, że rości sobie wyłączne prawo do tej części i narusza „status quo”. I mini-wojna religijna gotowa.


Góra Syjon

Góra Syjon i Miasto Dawida, to najstarsze części Jerozolimy. Tak jak Golgota i Wzgórze Świątynne były w czasach biblijnych i ewangelicznych poza murami Jerozolimy, tak te części były w ich centrum. Po wybudowaniu nowych murów miejskich w Średniowieczu, znalazły się one jednak poza nimi. Są jednak na tyle blisko Starego Miasta, że mogą uchodzić za jego część.

Na Górze Syjon w miejscu, gdzie najprawdopodobniej odbyła się Ostatnia Wieczerza, znajduje się średniowieczny budynek zwany Wieczernikiem. Wybudowali go krzyżowcy, potem przejęli Arabowie, a obecnie zarządzają nimi Żydzi. Kościół katolicki nie jest jednak pewny, że to faktyczne miejsce Wieczernika i być może dlatego zgodził się na przekazanie obiektu lokalnym władzom izraelskim. Dlatego nie można tam odprawiać mszy, choć można go zwiedzać. Znajduje się tam metalowa rzeźba przedstawiająca drzewo z trzema konarami wyrastającymi z jednego pnia. Ma to symbolizować, że trzy monoteistyczne religie wywodzą się z jednej. Po czym można poznać, że miejsce to było w rękach Arabów? Pomijając napisy („krzaczki”) arabskie i półksiężyce, znajduje się tam miejsce typowe dla meczetów - mihrab. To nisza w ścianie, wyglądająca na miejsce gdzie zwykle stoją chrześcijańskie chrzcielnice, wskazująca muzułmanom kierunek Mekki, aby wiedzieli, w którą stronę mają się modlić. Żydzi w sali poniżej utworzyli symboliczny grób Dawida. Jest on przykryty granatowym haftowanym aksamitem. Ponieważ miejsce to jest bardzo ważne dla ortodoksyjnych Żydów, ustawiono tam drewniane przepierzenie oddzielające część, do której mogą wchodzić kobiety, od części męskiej (z oddzielnymi wejściami). Dlatego umieszczone tu zdjęcie części męskiej mam od znajomego fotografa z naszej wycieczki. Nieopodal tego budynku stoi pomnik siedzącego króla Dawida. Jako, że był on prorokiem i psalmistą, przedstawiony jest z lirą, lub podobnym instrumentem.

Ponieważ w Wieczerniku nie można odprawiać mszy, oo. franciszkanie kupili działkę obok i wybudowali tam kościół, w którym ściana ołtarza dotyka Wieczernika. W tym bardzo ładnym w środku kościółku, nazywanym Nowym Wieczernikiem, mieliśmy Mszę Świętą. Do kościółka przechodziło się przez zadbany ogród franciszkanów, gdzie rosły (i owocowały - w lutym!) drzewka cytrynowe i pomarańczowe.

Tuż obok, na samym szczycie Syjonu, znajduje się Kościół Zaśnięcia NMP, wybudowany na początku XXw. przez niemieckich benedyktynów. Ze względu na lokalizację, jest dobrze widoczny z daleka, np. z Góry Oliwnej. To chyba jedyny kościół, w którym są wszystkie znaki zodiaku - w postaci mozaiki w kształcie okręgu na posadzce. W podziemiach znajduje się figura śpiącej Maryi, która pod koniec swego życia zasnęła a nie umarła i tak została zabrana do Nieba (kościoły wschodnie uznają, że została wzięta do nieba po śmierci, ale tę śmierć nazywają „zaśnięciem”). W jednej z nisz wisiał m.in. obraz naszej Matki Boskiej Częstochowskiej.

Na zboczu Syjonu usytuowany jest kościół Św. Piotra In Gallicantu- tzn. „kogut zapiał” - z charakterystycznym niebieskim dachem. Jest to miejsce, w którym stał pałac Kajfasza. To tam z Góry Oliwnej Pan Jezus był najpierw doprowadzony na wstępne przesłuchanie. Widać stąd Górę Oliwną, a w oddali Betlejem. Betlejem - jest blisko Jerozolimy, ale za murem granicznym - na terytorium palestyńskim. Kościół zbudowany jest w miejscu, gdzie Pan Jezus był przetrzymywany w tę pierwszą noc w czasie przesłuchań. U nas się mówi, że „do Ciemnicy Go zabrali”. Wtedy nie bawili się w jakieś krępowanie więźniów. Tutaj gdzie teraz są schodki dla zwiedzających, więźniowie byli wrzucani na dół, nie przejmowano się wówczas, czy ktoś sobie czegoś nie złamał itp. Bez drabiny lub czegoś podobnego więźniowie nie mieli możliwości stąd wyjść. Tak pewnie też stało się z Panem Jezusem. Przed kościołem stoi pełna ekspresji rzeźba przedstawiająca Św. Piotra, służącą, służącego i żołnierza. Oni tam pytali się Piotra: "Czy i ty nie jesteś jednym z Jego uczniów?". On zaprzeczył mówiąc: "Nie jestem". I gdy zaprzeczył trzykrotnie, wówczas kogut zapiał (też jest na tej rzeźbie). Napis na cokole: „Non novi illum” znaczy „Nie znam Go”. W dół prowadzą schody w kierunku Góry Oliwnej. Podobno mają 2000 lat, więc to pewnie nimi prowadzono Jezusa do pałacu Kajfasza. Nie można po nich chodzić, więc pewnie są autentyczne ?


Góra Oliwna

Góra Oliwna oddzielona jest od Wzgórza Świątynnego doliną Cedronu. Nazwa pochodzi od niewielkiego strumienia tam płynącego. My jednak dotarliśmy do niej autokarem od drugiej strony i potem pieszo szliśmy do miasta. Od czasów chrześcijańskich wzniesienie to uważane jest za miejsce święte. Na terenie meczetu (kiedyś był tu kościół krzyżowców) znajduje się Kaplica Wniebowstąpienia - na placu otoczonym murami stoi niewielka, wieloboczna budowla przykryta kopułą. Stąd też cała kaplica nazywana jest często Kopułą Wniebowstąpienia. Do środka mogła się na raz zmieścić zaledwie jedna grupa, więc chwilę musieliśmy poczekać w kolejce. A wewnątrz głównym elementem jest niewielka skała w zagłębieniu posadzki - miejsce skąd Pan Jezus wstąpił do Nieba.

Ciekawym kościołem na Górze Oliwnej jest - Pater Noster („Ojcze Nasz”). Na ścianach świątyni i murach ją otaczających, jedna przy drugiej umieszczone są mozaikowe tablice z tekstem tej modlitwy w ponad 140 językach. W centralnym miejscu w hebrajskim i aramejskim - językach używanych potocznie za życia Pana Jezusa. Ale także we wszystkich językach, w których można odmawiać nabożeństwa w Kościele. To, że jest tekst w języku polskim, to raczej oczywiste. Ale jest również (od ponad 20 lat) tablica z tekstem w języku kaszubskim. Na terenie, na którym stoi kościół, znajduje się jaskinia, w której podobno nauczał Pan Jezus (i tam przekazał uczniom modlitwę „Ojcze Nasz”).

Przemieszczając się pomiędzy obiektami na górze, kilkakrotnie mogliśmy podziwiać piękną panoramę Jerozolimy, a zwłaszcza Starego Miasta. Panorama z Góry Oliwnej jest chyba najciekawsza, bowiem na pierwszym planie widoczne jest całe Wzgórze Świątynne i najbardziej rzucający się w oczy jego element - złocona kopuła Meczetu Skały. Z tego miejsca doskonale było widać, jak dużo zieleni jest na wielkim placu wokół tego meczetu. Na lewo od Meczetu Skały, z czarną (a raczej ciemnoszarą) kopułą, znajduje się meczet Al-Aksa. Daleko, za Starym Miastem, widoczne były nowoczesne wieżowce współczesnej Jerozolimy. Z tego miejsca widoczny był interesujący element murów miejskich - Brama Złota. Powstała ona w tym samym czasie, co wszystkie pozostałe bramy średniowiecznych murów, ale od samego początku jest zamknięta - zamurowana. Według muzułmanów dlatego, aby nie-muzułmanie nie mogli wchodzić bezpośrednio na Wzgórze Świątynne. Żydzi jednak wiążą jej zamknięcie z zapisem w Biblii, który mówi, że tylko Bóg może przechodzić tą bramą. Ma więc zostać otwarta dopiero w momencie nadejścia Mesjasza albo kiedy nastąpi Sąd Ostateczny (w dolinie Cedronu, na którą otwiera się brama). Ponieważ chrześcijanie mieli już Mesjasza, więc niewykluczone, że dawną bramą, na miejscu której stoi obecnie Brama Złota, wkraczał do Jerozolimy Pan Jezus na osiołku. U podnóża murów miejskich widać było rozległy Cmentarz Muzułmański. Po przeciwnej stronie doliny, na zboczach Góry Oliwnej, poniżej miejsca, skąd podziwialiśmy panoramę, znajduje się Cmentarz Żydowski. To najstarszy „czynny” cmentarz na świecie - groby z czasów biblijnych sąsiadują tam z nowymi. Kiedy weszliśmy tam na chwilę, odbywał się chyba akurat jakiś pogrzeb albo inne nabożeństwo przy grobie. Kamienne grobowce są w kształcie podłużnych klocków, ale dosyć wysokich. Dlaczego? Bo Żydzi chowani są w pozycji pół-leżącej, mają coś pod plecami i kolana przyciągnięte do piersi. Według Biblii tylko określona liczba zmarłych zostanie dopuszczona do Sądu Ostatecznego, który ma się odbyć w dolinie u podnóża cmentarza, więc zmarli chowani są w takiej pozycji, aby jak najszybciej mogli zerwać się z grobu i zdążyć na Sąd. Groby te mają otwory, aby można było symbolicznie dzielić się jedzeniem ze zmarłymi. Ale oczywiście nie są to otwory do wnętrza grobu, tylko takie zagłębienia w ściance. Na groby Żydzi nie przynoszą kwiatów, tylko kładą kamienie. Tłumaczą się tym, że w tym klimacie kwiaty by się nie utrzymały. Ale złośliwi mówią, że na kwiaty trzeba by wydać pieniądze.

Niedaleko cmentarza znajduje się kościół Dominus Flevit - „Pan Zapłakał” - w kształcie łzy. Podobno Pan Jezus jadąc w Niedzielę Palmową do Jerozolimy na osiołku, w tym miejscu zatrzymał się i zapłakał nad Jerozolimą, bo wiedział, że za kilkadziesiąt lat zostanie zrównana z ziemią. Są tu groby i ossuaria z I w. n.e. Tylko w krótkim okresie dziejów Jerozolimy, w czasach Jezusa i krótko po Jego śmierci, zmarli chowani byli w tak charakterystyczny sposób. Zwłoki układane były na półce skalnej w grocie, a po dwóch latach zbierano kości, obmywano je w winie i wkładano do małych kamiennych skrzyneczek - ossuariów. Umieszczano je potem po bokach grobowca, tej pieczary. I następna zmarła osoba znowu mogła być kładziona na dwa lata na półce. W Ewangelii napisane jest, że Jezusa pochowano w nowym grobie - pewnie więc w takim, w którym nie było jeszcze żadnych ossuariów. Mogliśmy zajrzeć do jednego takiego grobowca z widocznymi ossuariami.

Schodząc do doliny Cedronu przechodziliśmy obok Araba z osiołkiem. Na nasz widok wołał: „Photo one dolar”, ale gdy zobaczył, że nikt mu nie chce płacić, to osiołka takim kocem całego przykrył. Zdążyłam jednak zrobić zdjęcie wcześniej. U podnóża Góry Oliwnej rozciąga się Getsemani czyli Ogrójec. Niedaleko stoi Bazylika Konania (Agonii) - w miejscu, w którym Pan Jezus modlił się przed śmiercią. Ma 12 kopuł - tyle, ilu było apostołów. Przy kościele znajduje się ogrodzony ogród z drzewami oliwnymi o grubych, spękanych pniach - wyglądały na bardzo stare. Podobno były badane i rzeczywiście mają ponad 2000 lat, więc mogą to być drzewa, przy których modlił się Pan Jezus. Nadal mają liście, więc jeszcze wegetują. W Bazylice Konania, przed ołtarzem jest duża płaska (ale nierówna) skała. Na niej właśnie Pan Jezus siedział i modlił się przed śmiercią. Wszyscy pielgrzymi chcieli chociaż przez chwilę jej dotknąć, ale czasu na dłuższą modlitwę nie mieliśmy, bo było tam bardzo tłoczno.

Kończąc zwiedzanie Góry Oliwnej podeszliśmy na chwilę do Grobu Maryi. Dla chrześcijan obrządku zachodniego, więc i dla nas - katolików, jest to grób symboliczny. Wierzymy, że Maryja nie umarła, tylko została zabrana przez Pana Jezusa do nieba z duszą i ciałem. Natomiast kościoły wschodnie uznają, że została wzięta do nieba po śmierci (tę śmierć nazywają „zaśnięciem”), więc to głównie oni adorują ten grób. Są tam ołtarze, przy których odprawiane są nabożeństwa greckie, ormiańskie czy koptyjskie, a także miejsce modłów muzułmanów. Przeszliśmy przez dolinę Cedronu w kierunku Starego Miasta. Niedaleko murów widzieliśmy jeszcze grecki kościół św. Szczepana, zbudowany w miejscu ukamienowania tego męczennika. A chwilę później przez pobliską Bramę Lwów (zwaną też Bramą Św. Szczepana) poszliśmy na Drogę Krzyżową, którą opisałam wcześniej.


Obrzeża Jerozolimy

Ain Karem

Na zachodnim krańcu Jerozolimy, w głębokiej dolinie skrywa się rodzinna osada Jana Chrzciciela - Ain Karem („Źródło Winnicy”). Obecnie jest to podmiejskie osiedle mieszkaniowe, ale w czasach ewangelicznych było to miejsce, które dzisiaj można by porównać do działek letniskowych. Gdy Św. Elżbieta zaszła w ciążę, to przeniosła się tam z mężem - Św. Zachariaszem - aż do czasu rozwiązania. I tam właśnie Maria poszła ją odwiedzić i pomagać w ostatnich dniach ciąży. Wydarzenie to nazywamy nawiedzeniem Św. Elżbiety. Zostało ono uświęcone Kościołem Nawiedzenia. Znajduje się on na sporej wysokości, więc starsze osoby miały problem, aby do niego dojść. Stoi tam pomnik, który przedstawia św. Elżbietę już w bardziej zaawansowanej ciąży oraz Maryję w mniej zaawansowanej. Na ścianach wiszą tablice z napisanym w wielu językach tekstem Magnificatu. Jest to pieśń dziękczynna oparta na Starym Testamencie, który Maryja wypowiedziała lub zaśpiewała po spotkaniu z Elżbietą. Polski napis też oczywiście był. W kościele tym nasza grupa miała Mszę Świętą. Niedaleko tego kościoła stoi kolejny - Kościół św. Jana Chrzciciela, w którym także w różnych językach (i po polsku) umieszczony jest fragment z Ewangelii św. Łukasza, zapowiadający nadejście Jana Chrzciciela - proroka, który miał przygotować lud na przyjście Jezusa. Kościół wzniesiono nad grotą, w której się narodził Jan Chrzciciel (na chwilę do niej zeszliśmy).


Yad Vashem

Yad Vashem jest to Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holokaustu, placówka dokumentująca zbrodnie holokaustu i jednocześnie muzeum. Zajmuje on jedno ze wzgórz w Nowej Jerozolimie. Są tu pamiątki związane z różnymi wydarzeniami zagłady Żydów. Przykładowo: kilkanaście jasnych, kamiennych kolumn wyrastających z trawnika symbolizuje izraelskich sportowców i trenerów, którzy zginęli w zamachu palestyńskim podczas olimpiady w Monachium w 1972r. Kolumny mają ułamane górne części, co ma symbolizować przedwcześnie zakończone życia. Wyjątkową część stanowi miejsce pamięci dzieci - ofiar holokaustu. Udokumentowanych jest około 1,5 miliona takich ofiar. Nasz przewodnik opowiadał nam, że jeździł po całym świecie, ale nigdzie nie spotkał tak niezwykłego muzeum poświęconego dzieciom. Zastanawialiśmy się więc, co takiego jest w tym muzeum i jak to może być przedstawione, skore jest takie wyjątkowe. Korytarzem, na którego ścianach wiszą zdjęcia dzieci schodzi się do podziemnego kolistego pomieszczenia. Jest tam niemal zupełnie ciemno - jedynym źródłem światła jest siedem świec (cztery na ziemi i trzy trochę wyżej) oraz tysiące małych lusterek, które odbijają te światła świec. Szliśmy wokół, w ciemności, gęsiego, podtrzymując się barierki, a z głośnika cały czas dochodził głos (po angielsku) monotonnie wyczytujący imię i nazwisko, kraj pochodzenia i wiek dziecka, które zginęło. I podobno przez cały rok ani jedno nazwisko się nie powtarza. Idąc tam kilkakrotnie słyszeliśmy dane polskich dzieci. Wrażenie było naprawdę niesamowite i nic nasz przewodnik swymi zapowiedziami nie przesadził. Trudno w tych ciemnościach było zrobić zdjęcia, zwłaszcza, że cały czas byliśmy w ruchu. Ale i tak nie są one w stanie oddać panującej tam atmosfery: świateł w ciemnościach i przejmującego, monotonnego głosu. I tych nazwisk - to nie tylko liczby, statystyki, tylko dane konkretnych osób, dzieci.

Kolejne eksponaty nie zrobiły już na nas takiego wrażenia, choć też są dla Żydów bardzo ważne. Widzieliśmy pomnik Janusza Korczaka z dziećmi, z który poniósł śmierć w komorze gazowej. Był też duży budynek, w którym na podłodze co kawałek wyryte były nazwy miejsc, gdzie zginęło najwięcej Żydów. Było tam niestety sporo polskich miejsc: Chełmno, Majdanek czy Auschwitz. I za tymi płytami jeden palący się znicz. Myślę, że warto odwiedzić Yad Vashem, choćby dla tej części poświęconej dzieciom. Ale wizyta tam wiąże się z bardzo smutnymi przeżyciami.


[Strona główna]