[Strona główna]

Regiony północne (Galilea)

W przerwie pomiędzy dwiema wycieczkami na Zachodni Brzeg, pojechaliśmy zwiedzać północne regiony Izraela - historyczną Galileę. Drogi w Izraelu są znacznie lepsze niż te na Zachodnim Brzegu, więc trasę do Hajfy pokonaliśmy dość szybko. Wiodła ona wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego, więc często widzieliśmy wzburzone wody morza. Jednakże ze względu na wysokie fale i dzikie wybrzeże wyglądało ono niezbyt ciekawie. Ale może takie wrażenie odnieśliśmy za sprawą paskudnej pogody, która towarzyszyła nam tego dnia. Niebawem dotarliśmy w okolice Hajfy - trzeciego pod względem wielkości miasta Izraela i jednocześnie największego portu oraz ośrodka kulturalnego i przemysłowego w kraju. Na południowych przedmieściach znajduje się największy park przemysłowy, gdzie swoje siedziby mają m.in. izraelskie filie Intela, IBM-u, Microsoftu, Motoroli, Google czy Philipsa. W Izraelu mówi się często, że Izraelczycy w Jerozolimie się modlą, w Tel-Awiwie – tańczą, a w Hajfie pracują.


Góra Karmel

W krajobrazie Hajfy dominuje potężny, bo długi na ponad 30 km masyw - Góra Karmel. Nazwa ta, oznaczająca w języku hebrajskim „Winnicę Boga”, kilkakrotnie przewija się przez strony Pisma Świętego, głównie w powiązaniu z prorokiem Eliaszem. Jednak obecnie chyba najbardziej kojarzy się nam z Karmelitami - zakonem o surowej regule pustelniczej, utworzonym tu podczas wypraw krzyżowych. Samozwańcze grupki pustelników, którzy starali się naśladować w swym życiu proroka Eliasza, zostały przekształcone w zgromadzenie zakonne, które jednak nie przetrwało w tym miejscu zbyt długo. Po zaledwie kilkunastu latach większość zakonników uciekła przed muzułmanami na Sycylię, a ci, którzy pozostali, zginęli śmiercią męczeńską, klasztor zaś został spalony. Muzułmanie nazywają górę imieniem proroka Eliasza.

Karmelici powrócili na świętą górę dopiero w XVIIw., a w kolejnych wiekach odbudowano tu klasztor. Zakonnicy zbudowali nieopodal opactwa latarnię morską i wówczas nazwano cały klasztor imieniem NMP Stella Maris, czyli Gwiazdy Morza. Obecnie jest to światowe centrum Zakonu Karmelitów, zarządzane przez zakon karmelitów bosych. Jest to wspólnota wielojęzyczna, nie brakuje wśród niej również Polaków. Po kościele oprowadzał nas polski zakonnik, który spędził 30 lat w Ameryce Południowej, a teraz na starość osiadł na Karmelu. Opowiadał dość ciekawie, trochę o sobie, o karmelitach i opactwie. Sam kościół ma nietypowo umieszczony ołtarz, bowiem w prezbiterium znajduje się grota proroka Eliasza (w której się ukrywał). Schodzi się do niej w dół po kilku stopniach. A sam ołtarz znajduje się ponad sklepieniem tej groty i od strony nawy głównej nie można się tam dostać.

Hajfa jest jedynym miejscem w całej Ziemi Świętej, gdzie bez konfliktu współżyją ze sobą przedstawiciele różnych wyznań i religii. Przykładowo kiedy my słuchaliśmy tego polskiego zakonnika w kościele (katolickim) Stella Maris, do kościoła wszedł muzułmanin i zszedł do groty pod ołtarzem aby się pomodlić. Niedaleko klasztoru znajduje się druga, większa grota proroka Eliasza, w której według tradycji medytował on przed swym zwycięstwem nad prorokami Baala i w której założył szkołę proroków. Niektórzy chrześcijanie wierzą, iż w grocie tej odpoczywała Święta Rodzina w drodze powrotnej z Egiptu i z tego powodu nazywają ją Grotą Madonny. Choć jest ona miejscem czczonym przez Żydów, chrześcijan, muzułmanów i bahaitów, jednak pieczę nad nią sprawują ortodoksyjni Żydzi, traktując ją jako synagogę. I rzecz niebywała w całym Izraelu - Żydzi pozwalają tu katolikom raz do roku odprawić mszę świętą, co normalnie w synagogach i innych miejscach świętych dla Żydów jest nie do pomyślenia.

Wspomniałam wcześniej o bahaitach. Jest to założona w XIXw. w Persji religia, podkreślająca duchową jedność całej ludzkości, łącząca elementy trzech wielkich religii monoteistycznych i jeszcze kilku innych. Na zboczach Góry Karmel wzniesiono sanktuarium bahaitów, miejsce pochówku założyciela religii i wielkiego przywódcy jej wyznawców - Baba. Jest to światowe centrum bahaizmu i miejsce pielgrzymek dla bahaitów. Wokół mauzoleum w 2001 roku utworzono Ogrody Bahaitów, które są z daleka widoczne na zboczach góry Karmel i stały się wizytówką Hajfy. Położone tarasowo od szczytu Karmelu aż do górnych ulic Hajfy ogrody, nawiązują do największych osiągnięć europejskiej sztuki ogrodowej. Można je zwiedzać, choć nie zawsze są dostępne. My niestety nie mieliśmy na to czasu. Utrzymaniem ogrodów zajmują się setki ochotników z zagranicy, bo w Izraelu jest niewielu wyznawców tej religii. Podobno religia ta modna jest wśród mafii bo płaci się w niej za uzyskanie rozgrzeszenia.


Nazaret

Opuściliśmy Hajfę i udaliśmy się na wschód, w kierunku Jeziora Genezaret. Jednak po drodze zatrzymaliśmy się jeszcze w Nazarecie - znanym nam jako miejsce, w którym dzieciństwo spędził Pan Jezus. Jest to też miejsce zwiastowania NMP. Ponad grotą, w której Anioł przyszedł do Maryi oznajmiając jej, że zostanie matką Syna Bożego, powstał Kościół Zwiastowania. Obecna świątynia, to powstała w II połowie ubiegłego wieku bazylika, która jest największą świątynią chrześcijańską na Bliskim Wschodzie i głównym celem pielgrzymów odwiedzających Nazaret. Wzdłuż wewnętrznych ścian świątyni, znajduje się kilkadziesiąt wizerunków (płaskorzeźby, mozaiki itp.) Matki Bożej z różnych zakątków świata. Obok każdego wisiały tabliczki informujące o ich pochodzeniu. Oprócz takich egzotycznych jak np. japońska, była tu oczywiście nasza Matka Boża Częstochowska, choć bez podpisu trudno byłoby ją rozpoznać - dość nieudolnie została przedstawiona. Nieopodal bazyliki stoi Kościół Św. Józefa - podobno w miejscu, w którym stał warsztat stolarski męża Maryi. Innym miejscem związanym z Matką Bożą jest grecka cerkiew Archanioła Gabriela, ze studnią Maryi we wnętrzu. Wiek studni szacowany jest na 2000 lat, więc jest bardzo możliwe, że to z niej czerpała wodę Maryja.

Mieszkańcy Nazaretu to w większości Arabowie, choć wielu z nich jest wyznania chrześcijańskiego. I co ciekawe, żyjący tu również Palestyńczycy nie są tak wrogo jak w innych częściach Izraela nastawieni do Żydów. Wynika to z faktu, że nie dotknęły ich wysiedlenia, które miały miejsce bliżej Jerozolimy czy Tel-awiwu. Mieszkają tu od wielu pokoleń, nie nękani przez Izraelczyków, więc nie okazują im wrogości. Ze względu na liczną społeczność muzułmańską, w mieście nie obowiązują zakazy szabasowe (funkcjonuje komunikacja, otwarte są sklepy itp.).


Kana Galilejska

Jadąc do Kany, odległej od Nazaretu zaledwie o 10 km, z okien autokaru widzieliśmy Górę Tabor. Nie wznosi się wysoko ponad otaczającą równinę, ale rzuca się wyraźnie w oczy z powodu symetrycznego kształtu. Tabor kilkakrotnie przewija się przez karty Biblii. Jednak chyba najbardziej znana jest z tego, że miało na niej miejsce Przemienienie Pańskie - trzej apostołowie towarzyszący Jezusowi, ujrzeli Go rozmawiającego w nadprzyrodzony sposób z Mojżeszem i Eljaszem. Św. Piotr do tego stopnia ujrzał realność proroków, że zaproponował Jezusowi postawienie trzech namiotów - dla Niego i obu proroków. Opisane w Biblii wydarzenia upamiętniają dwa kościoły znajdujące się na szczycie góry: franciszkańska bazylika Przemienienia Pańskiego i grecka cerkiew Św. Eliasza.

Kana Galilejska to po Jerozolimie, Betlejem i Nazarecie chyba najbardziej znana miejscowość Nowego Testamentu. Było to miejsce pierwszego cudu Jezusa - przemiany wody w wino podczas wesela. Obecnie miejscowość nosi nazwę Kefar Kanna i zamieszkała jest prawie wyłącznie przez muzułmanów. Wydarzenie cudu w Kanie Galilejskiej upamiętniają dwa kościoły - rzymsko-katolicki kościół franciszkański i grecka cerkiew prawosławna; my zwiedzaliśmy ten pierwszy. Na ołtarzu ustawionych jest 6 niewielkich, symbolicznych stągwi. Stągwie w tamtych czasach były naczyniami w kształcie beczek lub amfor, różnych rozmiarów - od niewielkich, służących do przenoszenia płynów czy ziarna, do wielkich kamiennych pojemników. Te opisywane w ewangelii miały dwie lub trzy „miary” czyli około 100 litrów. Kilka takich stągwi z winem na jedno wesele... Po mszy w tym kościele małżeństwa uczestniczące w naszej wycieczce odnawiały śluby małżeńskie i za odpowiednią opłatą otrzymały certyfikat potwierdzający ten fakt. W podziemiach kościoła, w szklanej gablocie, wystawiona była pozostałość jednej z takich wielkich kamiennych stągwi.


Jezioro Genezaret

Z Kany pojechaliśmy już prosto nad Jezioro Genezaret, które określane jest jeszcze innymi nazwami: Jezioro albo Morze Galilejskie czy Jezioro Tyberiadzkie (Tyberiada to największy port na jeziorem). To największe słodkowodne jezioro Izraela (21 na 13 km) i jednocześnie najniżej położone jezioro słodkowodne świata - 213 m p.p.m (depresja), jednak niezbyt głębokie - zaledwie 43m. Przepływa przez nie rzeka Jordan, która wraz z jeziorem stanowi główne źródło wody dla Izraela (łącznie z Zachodnim Brzegiem), a nawet zachodniej części Jordanii. Rosnące zapotrzebowanie na wodę i kolejne bezdeszczowe zimy powodują jednak zmniejszanie się ilości wody, która czasami spada do niebezpiecznie niskiego poziomu, co bardzo niepokoi Izraelczyków. Czyste wody jeziora zamieszkuje bogactwo ryb, żółwi czy raków. Łowiono tu ryby za czasów Jezusa (odnaleziono fragmenty starożytnych łodzi), łowi się i dzisiaj, choć rybołówstwo ustępuje rozwijającej się turystyce.

Okolice wzdłuż wybrzeża Jeziora Galilejskiego stanowiły tło dla wydarzeń związanych z działalnością Jezusa - uzdrawianie, nauczanie, dokonywanie cudów. Dlatego wokół jeziora, nad samym brzegiem, znajduje się wiele kościołów. Pierwszym, który zwiedzaliśmy, był Kościół Rozmnożenia - upamiętniający cud rozmnożenia dwóch ryb i pięciu chlebów. Na dziedzińcu przed kościołem znajduje się stawek z rybami (dość dużymi). Sam kościół ma dość surowe wnętrze, a jedyną dekoracją są mozaiki na podłodze - ta przed ołtarzem ukazuje 2 ryby i chleby w koszu. Kawałek dalej stoi Kościół Prymatu Św. Piotra, upamiętniający dyskusje zmartwychwstałego Chrystusa ze św. Piotrem. To tu (lub w pobliżu) miały paść słowa: „Piotrze czy mnie miłujesz” , „Paś owce moje...”. Tutaj Pan Jezus przekazał Piotrowi władzę nad kościołem, jest to określane jako „Prymat Piotrowy” - Chrystus uczynił bowiem Piotra „prymasem” czyli zwierzchnikiem biskupów.

Kolejne miejsce, do którego dotarliśmy, to Kafaranum. Jest tam nowoczesny, niezbyt ładny (chyba betonowy) kościół, zbudowany ponad pozostałościami Domu Św. Piotra. W podłodze kościoła umieszczona jest szyba, przez którą można było popatrzeć na wykopaliska. Cały kościół jest w środku bardzo jasny za sprawą wielkich okien zajmujących większość ścian, z ołtarzem o nowoczesnym wystroju... jednak nie bardzo to pasuje do Ziemi Świętej. Obok kościoła znajdują się pozostałości po synagodze, podobno pochodzącej z czasów Pana Jezusa. Ale inne badania sugerują, że jest o kilka wieków późniejsza i powstała w miejscu tamtej wcześniejszej. Korynckie kolumny nie wskazują, że mogła to być synagoga, jednak zdobienia na nich: menora czy wizerunek Arki Przymierza nie pozostawiają wątpliwości.

Ostatni kościół, który odwiedziliśmy, był na Górze Błogosławieństw. Podobno roztacza się z niej ładny widok na Jezioro Galilejskie. Podobno, bo my w strugach deszczu tego nie widzieliśmy. Franciszkanie zbudowali tu ośmiokątny kościół zakończony kopułą, przypominający pielgrzymom o miejscu, w którym Jezus wygłosił „Osiem Błogosławieństw”. Wewnątrz znajduje się ciekawy ołtarz, a osiem witraży w bocznych ścianach kopuły zawiera słowa tych błogosławieństw. Był to chyba najładniejszy z kościołów, które widzieliśmy wokół jeziora.

W miejscu gdzie Jordan wypływa z Jeziora Tyberiadzkiego, w miejscowości Jardenit na granicy Izraela i Jordanii, znajduje się symboliczne miejsce chrztu Jezusa w Jordanie. Symboliczne, bo właściwe jest gdzieś na terenie Jordanii czy Zachodniego Brzegu, a trzeba było coś zaoferować turystom ograniczającym zwiedzanie do Izraela. Jordan wygląda tu dość nieatrakcyjnie - ciemne, mętne wody przypominają raczej ściek niż rzekę. Ale może latem, kiedy deszcze nie spłukują z okolicy błota, a brzegi porastają trawami i ziołami wygląda znacznie lepiej. Wzdłuż brzegu wybudowano betonowe tarasy umożliwiające turystom dojście do samej wody. W katolicyzmie nie ma jakiegoś parcia na powtórzenie chrztu przez zanurzenie się w wodach Jordanu. Jednak baptyści podchodzą do tego inaczej, uważając, że chrzest powinno się przyjąć nie będąc niemowlakiem ale pod wpływem świadomej decyzji i to w dodatku przez pełne zanurzenie. Dlatego dla nich pielgrzymka do Ziemi Świętej i chrzest w Jordanie jest niezwykle istotnym wydarzeniem. Mimo, że było dość zimno, a wody Jordanu niezbyt zachęcały do zanurzenia się, widzieliśmy grupy czarnoskórych baptystów, ubranych tylko w białe alby, którzy w asyście współwyznawców zanurzali się w Jordanie. A my kawałek dalej staliśmy i marzliśmy w kurtkach i pod parasolami.

Pogoda podczas całego dnia była paskudna - zimno, wietrznie i prawie bez przerwy padało. Dlatego ostatni punkt naszej wycieczki - rejs po Jeziorze Galilejskim do samego końca stał pod znakiem zapytania. Ostatecznie nie wszyscy zdecydowali się wsiąść na drewniany steczek i wypłynąć w krótki rejs, ale myślę że było warto. Bardzo mile zaskoczył nas szyper, który krótko po wypłynięciu przyniósł nam polską flagę, abyśmy mogli wciągnąć ją na maszt przy dźwiękach hymnu. Generalnie przewoźnicy przygotowani chyba byli na wszystkie możliwe narodowości, bo obok płynęły stateczki z innymi flagami, np. koreańską. Na zakończenie każdy z uczestników otrzymał „certyfikat” świadczący o odbyciu rejsu śladami Pana Jezusa.


[Strona główna]